Czego pragnie Maryla?

Czego pragnie Maryla

Czego pragnie Maryla?

Czy towarzyszyło Ci kiedyś poczucie, że życie wymyka Ci się spod kontroli, a wszyscy wokół wiedzą lepiej, czego potrzebujesz do szczęścia? To właśnie spotkało tytułową bohaterkę powieści „Czego pragnie Maryla”Katarzyny Terechowicz i Wojciecha Cesarza (wyd. Prószyński i S-ka).

Maryla niedługo skończy 33 lata i zadręcza się dużą nadwagą. Co jeszcze? Marzy o tym, żeby być aktorką, ale pracuje jako suflerka w teatrze. Ma dziwne nawyki i fobie, a jej poczucie własnej wartości jest bliskie dna. Najdłuższy związek, jaki zaliczyła, trwał 155 dni i osiem godzin, a skończył się… dość żałośnie. Poza tym nigdy się nie dowiedziała, kim jest jej ojciec, matka myśli jedynie, jak nafaszerować ją prozakiem, a babka jest skandalistką i celebrytką z ADHD. I obie mają klucze do jej mieszkania. Czy może być gorzej?

Katarzyna Terechowicz – absolwentka ASP w Warszawie i Studium Scenariuszowego PWSFTiTv w Łodzi. Scenarzystka, graficzka. Autorka scenariuszy seriali telewizyjnych i filmów fabularnych. Laureatka konkursów scenariuszowych, współautorka „Pamiętnika grzecznego psa”, nagrodzonego      w konkursie literackim im. Astrid Lindgren.

Wojciech Cesarz
– artysta grafik, współautor „Pamiętnika grzecznego psa”.

Maryla podjęła próbę wyzwolenie się z pęt tych, którzy „wiedzą lepiej” – zobacz, czy jej się powiodło! Komiczna, ale jakże prawdziwa powieść „Czego pragnie Maryla” już w księgarniach!

FRAGMENT:

Mam dwadzieścia osiem lat, na imię Weronika i ciało bogini. Jestem wschodzącą gwiazdą sceny teatralnej. Mój chłopak – znany, utalentowany reżyser – od rana do wieczora wodzi za mną wzrokiem zakochanego spaniela. Właśnie wybieramy się w długą, fascynującą podróż po Indiach i Azji. Mówię biegle po angielsku, włosku, hiszpańsku i katalońsku, uczę się perskiego, a moje pasje to freeride, backpacking, fitness joga, dancehall i medytacja transcendentalna. Mam mnóstwo przyjaciół i żyję bardzo intensywnie, ale czasami potrzeba mi po prostu ciszy i wtedy uciekam do mojej hacjendy w Andaluzji…
No dobra, żartowałam. Tak naprawdę – niedługo skończę trzydzieści trzy lata. Podejrzewam u siebie cholerną nadwagę, noszę okulary i mam na imię Maryla. Nie uprawiam żadnego sportu od piętnastu lat, za to codziennie sobie obiecuję, że zapiszę się na basen i fitness. Ostatnie sukcesy odniosłam w drugiej klasie szkoły podstawowej, kiedy wygrałam temperówkę w konkursie recytatorskim. Marzyłam o tym, żeby być aktorką, ale pracuję jako suflerka w teatrze, tak wyszło. Mam dziwne nawyki i fobie… na przykład za nic nie usnę bez sfatygowanego misia koala z dzieciństwa. Nie mam chłopaka. Najdłuższy związek, jaki zaliczyłam, to sto pięćdziesiąt pięć dni i osiem godzin, a zakończył go SMS o treści „Nie wyrabiam, nie gniewaj się, ale może wrzućmy na luz?”, który przyszedł o czwartej nad ranem. I jeszcze jedno. Nigdy się nie dowiedziałam, kim jest mój ojciec, a matka, która jest psychiatrą, po prostu marzy o tym, żeby nafaszerować mnie prozakiem. Za to moja babcia jest celebrytką. Czy może być gorzej?
– Maryla! Kurwa żeż mać, co z tobą, do jasnej cholery! – ktoś mi zasyczał do ucha.
Wytarłam ucho i obejrzałam się. Czerwony na twarzy Mieczysław, nasz inspicjent, boleśnie szarpał mnie za ramię. Siedziałam za kulisami, skurczona przy małym, kulawym stoliczku – nikt go nie wymienił, bo i po co, wszyscy i tak wiedzą, że kultura jest niedoinwestowana. Przede mną leżał tekst trwającej bite trzy godziny (bez przerwy) sztuki pióra duńskiego pisarza Hansa Cecila Aarestraeupa czy jakoś tak. Praca przy tym spektaklu odbierała mi apetyt, co było okolicznością dość sprzyjającą w mojej podjazdowej walce z nadwagą. Wyprostowałam się i rzuciłam okiem na scenę, gdzie w strasznych konwulsjach miotała się gwiazda naszego teatru, Helena. Była bez majtek. Nad nią stał piękny Waldek, nasz czołowy amant, któremu wydaje się, że jest Marlonem Brando – jednak niestety dla niego, a szczególnie dla widzów, nie jest. Za to ma za sobą długą i usianą cierniami karierę. Waldek wpatrywał się w Helenę tak intensywnie, że na czole nabrzmiały mu żyły.
– Jesteś tłukiem! – wrzeszczał. – Ten twój cały wykoncypowany przez ciebie świat się wali! Ten twój pierwiastek estetyczny, i co? I co?
Odpowiedzi nie było. Facet powtarzał się, jak zdarta płyta, krzycząc histerycznie:
– I co? I co?!
Spojrzałam na Helenę, w jej oczach była rozpacz. Zaczęła iść na czworakach w moim kierunku. No tak, znowu zapomniała tekstu. Jak się chleje tyle wódy i Bóg wie czego jeszcze, trzeba się liczyć z tym, że komórki w mózgu po prostu znikają jedna po drugiej. Wy-pa-ro-wu-ją. Bły-ska-wicz-nie. Wstałam zza stolika, pochyliłam się w jej stronę i zaczęłam podrzucać tekst:
– Ty oszuście. Zawoalowane, ukryte, zniweczone drgnienia mojej skołatanej duszy…
– Ty oszuście!!! – zawyła Helena. – Zawoalowane, ukryte, zniweczone drgnienia mojej skołatanej dupy…
Przeżegnałam się szybko i zamknęłam oczy.

Fragment powieści „Czego pragnie Maryla”


Autor: Patrycja Bydlińska

Twórczyni lifestylowego i kulinarnego bloga Dailytips.pl. Autorka ponad 1000 artykułów na temat diety, urody i zdrowego stylu użycia. Wielbicielka zwierząt. Współtwórczyni e-magazynu Kakadu. Właścicielka sklepu Talia24.pl z naturalnymi kosmetykami z najdalszych zakątków świata.

Dodaj komentarz